Wiadomości

Charytatywny „Turniej piłkarski o puchar Komendanta Powiatowego Policji w Cieszynie”- razem zagrajMY dla Grześka!

Data publikacji 02.09.2022

Wszystkich serdecznie zapraszamy do oglądania i kibicowania w charytatywnym „Turniej piłkarski o puchar Komendanta Powiatowego Policji w Cieszynie”. Rozpocznie się on w niedzielę, 4 września br. o godz. 09.30 na terenie stadionu piłkarskiego KS Kuźnia Ustroń. Dochód z turnieju przeznaczony zostanie na leczenie Grzegorza Szczypki – ciężko chorego policjanta Komisariatu Policji w Strumieniu. Patronat nad imprezą objął Burmistrz Miasta Ustronia Przemysław Korcz oraz Komendant Powiatowy Policji w Cieszynie insp. Jacek Stelmach. Serdecznie wszystkich zapraszamy – Pomóżmy Grześkowi!

Policjanci z Komisariatu Policji w Ustroniu wraz z przyjaciółmi oraz mundurowi Komisariatu Policji w Skoczowie wpadli na pomysł, aby zorganizować turniej piłki nożnej, z którego dochód przeznaczony zostanie na leczenie ciężko chorego policjanta Komisariatu Policji w Strumieniu Grzegorza Szczypki.
Od pomysłu do realizacji bardzo krótka droga, stąd zorganizowany został „Turniej piłkarski o puchar Komendanta Powiatowego Policji w Cieszynie”. Impreza odbędzie się 4 września br. o godz. 09.30 na terenie stadionu piłkarskiego KS Kuźnia Ustroń. Dochód z turnieju przeznaczony zostanie na leczenie Grzegorza Szczypki – ciężko chorego policjanta Komisariatu Policji w Strumieniu.
Patronat nad imprezą objął Burmistrz Miasta Ustronia Przemysław Korcz oraz Komendant Powiatowy Policji w Cieszynie insp. Jacek Stelmach. Serdecznie wszystkich zapraszamy – Pomóżmy Grześkowi!
Serdecznie wszystkich zapraszamy do udziału w tej imprezie. Razem pomagamy Grześkowi!

Regulamin turnieju w załączeniu

 

Do sytuacji, która zmieniła życie Grzegorza doszło 19 lipca 2021 roku. To wtedy, przed wyjściem na służbę poczuł ogromny ból w klatce piersiowej i stracił czucie w nogach, natychmiast został przewieziony na SOR do Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej, tam po przejściu diagnostyki okazało się, że doszło do pęknięcia aorty w odcinku piersiowym oraz jej rozwarstwienia na całej długości w każdym odcinku, aż do brzucha i nóg. W związku z tym został przewieziony do Polsko Amerykańskiej Klinki Serca w Bielsku, gdzie przeszedł wielogodzinną i bardzo skomplikowaną operację ratującą życie. Przeżył, ale następnego dnia w stanie skrajnie krytycznym wrócił do Szpitala Wojewódzkiego, gdzie dawano mu 10% szans na przeżycie, ponieważ w wyniku niedokrwienia doszło do niewydolności wielonarządowej i krążeniowej. Przez 2 tygodnie przebywał w stanie głębokiej sedacji i walczył o życie. To był początek ciężkiej walki. W maju 2022 roku można było przeczytać, dalszą historię jego walki „Grzegorzowi Szczypce ze Skoczowa, lekarze dawali niecałe 5 proc. szans na przeżycie. Taką adnotację znalazł na marginesie jednej z kartek swojej dokumentacji medycznej. - Nie wiem, który lekarz, ani z którego szpitala ją zostawił, ale najlepiej to obrazuje, jakie były moje rokowania - opowiada. Miał tętniaka rozwarstwiającego aorty, potem doszła jeszcze perforacja jelit. Z prośbą o pomoc do prowadzącego klinikę prof. Krzycha zadzwonili lekarze z Polsko-Amerykańskich Klinik Serca w Bielsku-Białej. - Niechętnie, ale się zgodziłem. Jak widać była to bardzo dobra decyzja - mówi łamiącym się głosem anestezjolog. Łzy stają w oczach także panu Grzegorzowi. Na wspomnienie swojego pierwszego "spaceru" wokół kliniki i rozmowy, którą wtedy odbył z profesorem. Kiedy trafił na oddział, znajdował się między życiem i śmiercią, a w domu czekały na niego żona i dwie małe córeczki. To właśnie żona i córki były moją największą motywacją. Każde odwiedziny żony działały jak paliwo, które dodawało sił, kiedy było najgorzej. Myślałem: przecież czekają na mnie - opowiada znów drżącym głosem. W szpitalach, najpierw w Bielsku-Białej, potem w Katowicach, spędził prawie trzy miesiące. Wyszedł dzień przed swoimi 32. urodzinami. Nakręcony po powrocie filmik, na którym wita się z córkami, krążył potem po całym oddziale intensywnej terapii.Nie umiem opisać tego, co się tu stało. To było jak cud, szansa na drugie życie”. Myślę, że nie zauważamy anestezjologów, bo oni przychodzą, robią swoje i znikają. Trochę tak jak dobre duchy. Ja w całym swoim nieszczęściu miałem to szczęście poznać trochę bliżej tych ludzi. Na oddziale intensywnej terapii spędziłem prawie miesiąc - podkreśla. 

źr.https://www.rynekzdrowia.pl/Po-godzinach/40-lat-slaskiej-anestezjologii-Pracujemy-ciezko-czesto-niezauwazeni,232272,10.html

 

Pliki do pobrania

Powrót na górę strony